Oskar Barnack i Leica Ur

Oskar Barnack urodził się pod Berlinem w roku 1879. Jako dziecko marzył o tym, aby zostać malarzem. Szczęśliwie dla nas, jego ojciec skutecznie zniechęcił go do kariery artystycznej. Młody Barnack rozpoczął więc praktyki w fabryce instrumentów precyzyjnych, gdzie nabierał doświadczenia zawodowego. Po uzyskaniu stopnia mistrzowskiego otrzymał pracę w zakładach Carla Zeissa w Jenie, gdzie pracował przy konstrukcji mikroskopów.

W Jenie zaprzyjaźnił się z niejakim Emilem Mechau. Była to postać na tyle interesująca i istotna dla dalszych losów Barnacka, że postanowiliśmy poświęcić mu niniejszy akapit. Mechau był inżynierem, który pracował nad nowym typem projektora filmowego. Chciał wyeliminować migotanie, które było widoczne podczas stopklatki. Migotanie wiązało się z oscylującymi lusterkami, które w tamtym czasie znajdowały się w projektorach. Młody inżynier planował wykorzystać do tego celu ruchomy pryzmat. Okazało się jednak, że zaproponowane przez niego rozwiązanie było zbyt drogie dla fabryki w Jenie. W związku z tym Mechau przeniósł się do należącego Ernesta Leitza II instytutu optycznego w Wetzlar. Na przełomie wieków ośrodek ten cieszył się międzynarodową sławą, a kondycja firmy pozwalała na eksperymentalne badania z zakresu optyki. Tak powstał projektor Mechau, który na zawsze zmienił oblicze kinematografii, a sam inżynier stał się jednym z ojców współczesnego kina.

Kilka lat po tych wydarzeniach Ernst Leitz II, który był w tamtym czasie największym producentem mikroskopów na świecie, postanowił zatrudnić w firmie kolejnego specjalistę od mechaniki precyzyjnej. Emil Mechau polecił mu swojego przyjaciela z Jeny. Tym sposobem, na początku 1911 roku, Oskar Barnack pojawił się w Wetzlar, gdzie poza pracą w dziale projektowym, poświęcił się także swojemu hobby – fotografii. Na początku XX w. fotografia była jeszcze w powijakach. Fotografowano przede wszystkim na szklanych, pokrytych emulsją płytach, przy wykorzystaniu aparatów wielkoformatowych. Same aparaty były wykonywane z drewna i metalu, co sprawiało, że zestaw fotoamatora był duży, ciężki i trudny w obsłudze. Warto tutaj nadmienić, że Oskar Barnack nie cieszył się dobrym zdrowiem – przenoszenie wielkoformatowego zestawu fotograficznego sprawiało mu fizyczną trudność.

Inżynier marzył o niewielkim aparacie, który umożliwiłby mu całodzienne wędrówki. W swoich notatkach nazywał go Lilliput Camera. Z tychże zapisków wiemy też o jego planach wykorzystania taśmy filmowej jako elementu światłoczułego. Początkowo Barnack używał w tym celu błony fotograficznej, która okazała się jednak zbyt ziarnista przy tak niewielkim formacie. Błona filmowa wyglądała pod tym względem lepiej, miała jednak zbyt mały rozmiar – 18×24 mm. Inżynier postanowił obrócić klatkę na taśmie filmowej (która przesuwana była w kamerach filmowych i projektorach w kierunku pionowym) i podwoić krótszy wymiar klatki. Tak oto powstał tzw. “mały obrazek”, lub – jak nazywamy ją dziś – “pełna klatka” 36×24 mm. Na tej koncepcji konstruktor oparł prototyp kieszonkowego aparatu fotograficznego, który powstał na początku 1914 roku. Znany dziś jako Leica-Ur aparat był naprawdę kompaktowy – ważył 430 gramów i mierzył 65x133mm (porównajcie te wymiary z wielkością współczesnego smartfona). Efekty pracy Barnacka były na tyle obiecujące, że Ernst Leitz II zdecydował się zabrać ze sobą nowy aparat w podróż do Nowego Jorku. Konstrukcja wymagała dopracowania, fabrykant pozwolił więc Barnackowi dalej pracować nad swoim pomysłem i obserwował postępy.

Tymczasem świat stanął u progu I Wojny Światowej, która przerwała prace Barnacka na ponad pięć lat. Inżynierowie z branży optycznej musieli zająć się zupełnie innymi urządzeniami.

Na początku trzeciej dekady XX wieku, po powrocie na zwykłe tory, Barnack ponownie zasiadł do przerwanego projektu. Do rozwiązania był podstawowy problem technologiczny, związany z wielkością medium, na którym rejestrowane były obrazy. Jak już wspomnieliśmy, korzystano wówczas z wielkoformatowych błon fotograficznych lub szklanych płyt, pokrytych emulsją. Z takich negatywów obrazy kopiowano w ciemni na papier metodą stykową – gotowe zdjęcie miało więc taki sam format, jak negatyw. Aparat Barnacka rejestrował obrazy na klatce o rozmiarach 36×24 mm – tak wykonana fotografia wymagała zatem zupełnie innej optyki.

Obiektywy produkowane w tamtych czasach nie miały wystarczającej rozdzielczości, aby można z nich było uzyskać zadowalające efekty pod powiększalnikiem. Nieliczne konstrukcje, które pozwalały uzyskać wyraźny obraz, były po prostu zbyt duże, co kłóciło się z ideą aparatu. Barnack przetestował wiele z dostępnych obiektywów – zarówno tych, które były produkowane w fabryce Leitza (jak Milar 42mm), jak i produktów konkurencji (np. Zeiss Kino Tessar 50mm). I tu na scenie pojawił się kolejny inżynier – profesor Max Berek. Ernst Leitz II zlecił mu stworzenie obiektywu, który uzupełniłby prototyp Barnacka. Berek doskonale rozumiał potrzeby konstruktora aparatu i usiadł do projektowania. Obiektyw opierał się na formule trypletu Cook’a, która w znacznym stopniu eliminowała aberracje astygmatyzmu i chromatyczną. Berek udoskonalił jednak tę formułę i tak powstał Leitz Anastigmat 50mm f/3.5, którego konstrukcja składała się z 5 soczewek w trzech grupach. Taki właśnie obiektyw Barnack zastosował w próbnej, liczącej kilkadziesiąt egzemplarzy serii aparatów, znanych dzisiaj jako Leica 0, wyprodukowanej w latach 1923-24. Obiektyw ten był protoplastą legendarnej serii Elmar.

Po zakończeniu I Wojny Światowej sytuacja ekonomiczna firmy Leitza pogorszyła się. Aby utrzymać pracowników, instytut optyczny w Wetzlar musiał szukać możliwości zarabiania pieniędzy. Jednym z pomysłów było rozpoczęcie produkcji aparatów fotograficznych. Wbrew tradycji firmy i opinii zarządu Ernst Leitz II ogłosił: “Moja decyzja jest ostateczna. Podejmiemy to ryzyko i zbudujemy aparat Barnacka.” Trzeba było wymyślić nazwę dla nowego produktu: przepadł LiIliput Camera, jak nazywał go Barnack, zastanawiano się nad Barnack Camera, ostatecznie jednak użyto anagramu słów LEItz i CAmera. I tak w 1925 roku na targach w Lipsku pojawiła się Leica I.

Aparat początkowo został chłodno przyjęty przez kształtujący się rynek fotograficzny. Trudno się dziwić, była to prawdziwa rewolucja. Zamiast wielkich, skomplikowanych, drewnianych konstrukcji – metalowe cacko, które mieściło się w dłoni i było zawsze gotowe do wykonania zdjęcia. Amatorzy i amatorki chętnie jednak sięgali po Leikę I, która umożliwiała fotografowanie w zupełnie nowym stylu. Wkrótce wśród użytkowników aparatu zaczęli pojawiać się profesjonaliści i artyści, tacy jak Walter Bosshard, Erich Salomon, Robert Capa czy Aleksander Rodczenko – przedstawiciele nowej generacji twórców, na którą wpływ miały innowacyjne teorie szkoły Bauhausu. Aparat z Wetzlar stał się sukcesem sprzedażowym. Przez pięć kolejnych lat, co roku podwajano jego produkcję, a do 1933 roku sprzedano ponad sto tysięcy egzemplarzy.

Oskar Barnack to inżynier i konstruktor, który na zawsze odmienił losy fotograficznego świata. Był nie tylko genialnym mechanikiem, lecz także wizjonerem i pasjonatem. Jego odważna wizja broni się po dziś dzień, a pasja do fotografii, która nieustannie mu towarzyszyła, zadecydowała o sukcesie małego-wielkiego aparatu. Barnack uwielbiał fotografować – osobiście sprawdzał jak radzi sobie jego aparat podczas pieszych wędrówek w plenerze i na ulicach Wetzlar. Używał go jako narzędzia reporterskiego, do portretowania przyjaciół, a nawet do fotografii lotniczej, którą uprawiał z pokładu sterowca.

Oskar Barnack zmarł w Wetzlar w 1936 roku na zapalenie płuc, ale jego dziedzictwo, w postaci najlepszych na świecie aparatów, jest cały czas żywe.